Komisja Europejska ujawniła „Zieloną księgę”, w której przedstawia wizję unijnej polityki energetycznej. – Unia nie może mieć 25 odrębnych polityk energetycznych i 25 narodowych rynków energetycznych – tłumaczył przewodniczący KE Jose Manuel Barroso. Księga była przerabiana do ostatniej chwili, ale jej główne założenia -już opisane w „Gazecie” – nie uległy większym zmianom.
KE chce, by polityka energetyczna była oparta na: wdrożeniu – wspólnej polityki zagranicznej wobec państw dostawców surowców energetycznych (zwłaszcza Rosji); pełnej liberalizacji rynku wraz z fizycznymi połączeniami między „narodowymi” sieciami przesyłowymi; wprowadzeniu wspólnych reguł magazynowania paliw (np. dwumiesięcznych zapasów gazu), co umożliwi ewentualną solidarność między państwami w obliczu kryzysu; inwestycjach w technologie energooszczędne; dywersyfikacji dostaw i rozwoju energetyki odnawialnej i nieemitującej CO2 – zwłaszcza nuklearnej.
Komisja proponuje też stworzenie Europejskiego Obserwatorium Dostaw Energii oraz Europejskiego Regulatora Energetycznego. Zajęłyby się one m.in. przewidywaniem kryzysów energetycznych i transgra-nicznymi połączeniami sieci.
Bruksela ma nadzieję, że zdoła wypracować lepsze stosunki z Rosją. Barroso zapowiedział, że jeszcze przed szczytem UE 23-24 marca spotka się z Wladimirem Putinem.
– „Zielona księga” to podstawa do debaty. Oczekujemy, że nasza propozycja zostanie pozytywnie przyjęta przez państwa członkowskie UE – mówił Barroso. Pytanie tylko, jak zareaguje rząd polski, który forsował inną koncepcję – utworzenia „energetycznego NATO”. Na mocy nowego traktatu miałaby powstać nowa struktura międzynarodowa. A państwa sygnatariusze zostałyby zobligowane do świadczenia wzajemnej pomocy, włącznie z dzieleniem się zapasami gazu i ropy. Bruksela tak daleko nie chce iść